Rysy

Autor: Małgorzata K. | Utworzono: 03 wrzesień 2013 | Kategoria: Artykuły 2013

20-21 lipca 2013 r. – Pieniny Spiskie i Tatry

Dzień 1.

Wschód słońca: 4.53; zachód: 20.40.

Wyjazd: godz. 7.00.

„Wizytę” w Pieninach Spiskich (paśmie górskim o długości 14 km) rozpoczęliśmy od Niedzicy. Wprawdzie nie mieliśmy czasu na zwiedzanie murowanego zamku z początku XIV wieku wzniesionego na wysokości 566 m n.p.m. , ale mogliśmy podziwiać odziomek* dębu z drewnianą rzeźbą św. Jerzego walczącego ze smokiem. Jeszcze nim wyruszyliśmy na szlak, podążyliśmy ku wapiennej skale zwanej Groby (580 m n.p.m.), pod którą znajduje się cmentarz rodziny Salamonów, ostatnich węgierskich panów Niedzicy. Wybija godzina 12.00, w końcu pierwsze podejście. Pomimo chmur kłębiących się nad naszymi głowami jesteśmy w dobrych nastrojach, wszak widoki z bezleśnego grzbietu Tabor wspaniałe – po lewej: dolina Niedziczanki, po prawej: Jezioro Czorsztyńskie, z tyłu: panorama Pienin, a wokół mnóstwo żółtych i białych kwiatów.

Przed nami łagodne podejścia i zejścia, nie ma zatem mowy o zmęczeniu, ale posiłek na polanie z pięknym widokiem i tak smakuje znakomicie. To tutaj robimy pierwsze zdjęcie w naszych klubowych koszulkach! O 14.45 wyruszamy w kierunku góry Żar, najwyższego szczytu Pienin Spiskich. I co? Mijamy źle oznaczoną ścieżkę! Chwila zastanowienia, dedukcji i znów jesteśmy na właściwym szlaku. Tyle że znalezienie samego szczytu to kolejne wyzwanie, ponieważ nie został on w żaden sposób zaznaczony, poza tym różne źródła podają różne wysokości! – 879 m lub 883 m n.p.m.

Teraz ostre zejście ukwieconymi łąkami. I ten zapach macierzanki!

Docieramy do pozostałości osiedla pasterskiego nazywanego Jurgowskimi Stajniami (lub Szałasami). Powstało ono, gdy w 1902 roku zakazano wypasu owiec w Tatrach Jaworzyńskich, a składało się z 11 drewnianych szop postawionych na kamiennych podmurówkach oraz budynek zlewni mleka. Niestety, opuszczone obiekty niszczeją, tylko w kilku nadal wyrabia się oscypki, które można kupić na miejscu, co też niektórzy spośród nas uczynili.

Po 20 minutach marszu znajdujemy się we wsi Dursztyn (680-720 m n.p.m.). Stoi tu murowany kościół z 1889 roku, z drewnianym zwieńczeniem dzwonnicy. Zahaczamy o sklepik. Potem na niewielkim podejściu mijamy drzewo z malutką kapliczką i dochodzimy do bezleśnego wzniesienia o nazwie Grandeus (795 m n.p.m.). Ustawiono tu maszt radiowo-telewizyjny. Cudne widoki!

No, i zanucić się chce: Kwiaty we włosach potargał wiatr… Dla wtajemniczonych J

Jeszcze tylko wędrówka w dół i oto jesteśmy w Łapszach Wyżnych. Do naszego busa wsiadamy tuż przy gotyckim kościele pw. św. Piotra i Pawła (z XVIII wieku). Godzinę później, o 18.35, meldujemy się w Jurgowie** – wsi leżącej na prawym brzegu rzeki Białki. Po obiedzie, szybkie zakupy i spacer, a jest co oglądać: drewniany kościół z 1675 r., zagroda Sołtysów z 1831 r. (przykład chłopskiej chałupy spiskiej), tartak napędzany kołem wodnym przez Przekopę – kanał Białki oraz dawną remizę strażacką ze słowackimi napisami.

Jeszcze bardzo krótkie wieczorne spotkanie w promieniach zachodzącego słońca, z widokiem na czekające na nas Tatry… Godzina 21.00, idziemy spać!...

Podsumowanie

18 km; 5 godzin 30 minut (bez Niedzicy)

*dolna , nie mająca gałęzi część pnia drzewa

** wieś opisano w wierszach Jerzego Lieberta Jurgowska karczma (z muzyką Leszka Długosza zaśpiewany przez Piwnicę pod Baranami) i Wisławy Szymborskiej Rymowanki dla dużych dzieci

Jurgowska karczma (fragment)

Raczej zawróć, raczej nadłóż parę staj,
Choćby ziąb cię spalił, wiatr oślepił -
Przed tą karczmą nie zatrzymuj sań:
Nie pij, moja miła, nie pij...

Tam z kieliszków wyskakuje siny bies,
Czuły tenor, bies rozanielony,
Stuknie w szkło - już w kieliszku pełno łez,
A on płacze, coraz wyższe bierze tony.

Dzień 2.

Wschód słońca: 4.54; zachód: 20.39.

Wyjazd: 4.15.

Kto nie był w Tatrach, ten nigdzie nie był, i nic nie widział. (W. Anczyc, 1864)

Widziałem góry większe, wspanialsze i bardziej majestatyczne. W góry piękniejsze od Tatr jednak nie wierzę. (S. Zieliński, 1976)

Rysy - marzenie wielu spośród nas, czasem od kilku lat…

Prognozy pogody zapowiadały piękny, bezburzowy (!) dzień. Pobudka jeszcze przed świtem, wyjazd – również. Początek szlaku: Popradske Pleso, przy stacji kolejki elektrycznej. Jest godzina 5.20, wysokość: 1246 m n.p.m.; powietrze przezroczyste i rześkie. Pierwsze zaskoczenie: nie jesteśmy na szlaku sami, pomimo tak wczesnej pory! Niektórzy nawet tu spali pod gołym niebem.

Godzinę później dane nam było spożyć śniadanie koło schroniska przy Popradzkim Stawie (Popradske pleso)) znajdującym się na wysokości 1495 m n.p.m. Doprowadziła nas tutaj asfaltowa droga. Na prawdziwą ścieżkę wystartowaliśmy o godz. 7.00. Na drogowskazie informacja: Rysy 3:20. Chata pod Rysami 2:35. Zobaczymy!

Chata pod Rysami to jedyne tatrzańskie schronisko, do którego nie można dojechać, a całe zaopatrzenie trzeba przynieś. Tak zwani nosiče dźwigają na swoich ramionach ładunki ważące nawet 100 kg… Zresztą każdy turysta może pomóc i wnieść przygotowane „bagaże”. Ale chętnych nie było…

Pół godziny później - wędrując urokliwą, leśną dróżką - docieramy do mostku na Żabim Potoku (Razcestie Nad Žabim Potokom) na wysokości 1580 m n.p.m.

Teraz, gdy skończył się świerkowy las, maszerujemy Żabią Doliną wśród kosodrzewiny, a potem po kamiennych blokach. Pogoda spłatała nam psikusa i szczyty zaczęły tonąć w chmurach… Krajobraz nagle stał się ciut groźny... O godzinie 8.20 stajemy przy Wielkim Żabim Stawie Mięguszowieckim na wysokości 1919 m n.p.m. (2 ha, do 7 m głębokości). Chmury, a to białe, a to sine, cudownie odbijają się w wodzie.

Docieramy do łańcuchów, które dla jednych nie stanowią problemu, ale dla innych – są sporym wyzwaniem. A chmury wciąż nam towarzyszą. Pół godziny później spomiędzy nich wyłania się Chata pod Rysami. Osiągnęliśmy wysokość 2250 m n.p.m., w regulaminowym czasie.

Jeszcze tylko 249 metrów przewyższenia, jeszcze tylko godzinka… I myśl nieustanna: czy chmury pozwolą nam zobaczyć coś więcej niż tylko ścieżkę tuż przed nami?

10.30 Hurrraaa!!! Oto po kolei – bo miejsca mało – stajemy na północnym, polskim szczycie Rysów: 2499 m n.p.m. Udało się! Kilka fotek, niektórzy - wejście na szczyt leżący po słowackiej stronie (2503 m n.p.m.). Potem powolne zejście - z pewnym niedosytem, bo niewiele widać, niestety… Ale, ale, cóż to? Błękit nieba? Czy to możliwe?! Tak! Niespodziewanie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, chmury się rozstępują i oto naszym oczom ukazuje się Wielki i Mały Staw Mięguszowiecki! A gdy docieramy ciut niżej – na Przełęcz Waga (Vaha) na wys. 2337 m n.p.m. – nie możemy się otrząsnąć z wrażenia, bo widzimy nie tylko Czarny Staw pod Rysami i Morskie Oko, ale także wszystkie możliwe szczyty! Dopiero teraz zdajemy sobie sprawę z piękna trasy, którą niedawno przemierzaliśmy. I z piękna oraz ogromu Tatr…

Zdjęcia, mnóstwo zdjęć. Potem zejście do Chaty pod Rysami. Tym razem, już „po”, w jakżeż innym nastroju witamy to miejsce! A jak smakuje przyprawiony wrażeniami każdy kęs bułki, miejscowego strudla czy łyżka puddingu czekoladowego!

12.10. Schodzimy. Tymczasem napływa coraz więcej ludzi. Oddychamy z ulgą, bo udało nam się uniknąć wędrówki w tym tłumie, choć podczas zejścia na łańcuchach trochę nas przyblokowała ta ludzka rzesza. W końcu wszyscy spotykamy się na Stawami Mięguszowieckim. Tym razem oba toną w promieniach słońca. Właśnie tutaj robimy zdjęcie w naszych klubowych koszulkach.

Dalsza część drogi to czysta przyjemność czerpana z promieni słońca, błękitu nieba i cudownych widoków. A po dotarciu do schroniska przy Popradzkim Stawie decydujemy o wizycie pod szczyt Osterwy, gdzie na wysokości 1523 m n.p.m. znajduje się Tatrzański Cmentarz Symboliczny (dawniej: Symboliczny Cmentarz Ofiar Gór) otwarty w 1940 roku. Pomysłodawcą był czeski taternik i malarz, Otokar Štafl. Obecnie znajduje się tu ok. 300 tablic upamiętniających ponad 400 osób, m.in. Klemensa Bachledę, Mieczysława Karłowicza, Jerzego Kukuczkę, Piotra Morawskiego i Wandę Rutkiewicz. Motto: Umarłym na pamiątkę, żyjącym ku przestrodze.

Godzinę później, ok. 16.00, siedzimy przy zasłużonym piwie, obserwując przyjazd kolejki i smakujemy nasz malutki sukces – zdobycie Rysów…

Tylko w górach bywa się w chmurach.

Podsumowanie

25 km ; 10 godzin

Do zobaczenia na szlakach :)

2023 © Gliwicki Klub Turystyki Górskiej. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Strona została wygnerowana w 0.0001 sekund.