Mała Fatra
Autor: Adam P. | Utworzono: 28 czerwiec 2017 |
23.06 – 25.06.2017r
I dzień 24.06.2017r
Stara Dolina -Baraniarki-górna stacja kolejki -Snilovskie Sedlo -Chleb 1645m.n.p.m
-Stoh 1607 m.n.p.m-Stefanowa
II dzień 25.06.2017r
Stefanowa -Sedlo Medzirozsutec -Velky Rozsutec 1609m.n.p.m –Sedlo Vrchpodziar – Stefanowa
Wyjazd rodził się jak wszystko co piękne ,w ogromnych bólach. Dość niefortunny termin
zbiegający się z zakończeniem roku szkolnego wyeliminował nasze koleżanki i kolegów
„ z grona pedagogicznego„. Dodatkowo wymagania stawiane uczestnikom dotyczące
kondycji spowodowały , iż do samego końca nie było pewności ,czy uda się zebrać
niezbędną ilość uczestników.
Uff- udało się jedziemy. Szybko i sprawnie pokonujemy granicę z Czechami
w Cieszynie i pędzimy w góry..... do czasu aż jedna z bliźniaczych opon tylnej osi
naszego leciwego Mercedesa nie pożegnała się z nami z wielkim hukiem.
No nieźle – taka karma jak widać tego wyjazdu. Wszyscy uczestnicy gorączkowo
przeszukują plecaki w poszukiwaniu klucza imbusowego – daliśmy radę kołpak został zdjęty.
Niestety klucza do kół już nikt nie posiadał- kierowca również …...... .
W ten sposób dotarliśmy na nocleg do Terchovej dopiero na godzinę 22.
Nasz ukochany tachograf znowu pokazał ,że jak zwykle ostatnie słowo należy do niego
- zamiast o 7.00 możemy startować dopiero o 9.00 .
Wyspani i szczęśliwi z dodatkowych 2 godzin odpoczynku ruszamy na trasę. Pierwsze
podejście bardzo żmudne i dość strome pokazuje jak dobrze została dobrana grupa.
Ostatnia osoba ( nie mylić z najsłabszą , bo to był autor artykułu ) wchodzi na szczyt
Baraniarki ponad 20 minut przed czasem. I tak już było przez całą imprezę !
Humory dopisują, a nasza „młoda ekipa” poczuła niedosyt i niejako po drodze zdobywają
jeszcze Wielki Krywań.
Spotykamy się z nimi opuszczając górna stację kolejki linowej na Snilovskim Siodle
- właściwie to raczej restaurację , gdzie raczyliśmy się rozmaitymi napojami.
Wypita kofola zadziałała jak energetyk i w rekordowym tempie przez Chleb i Stieny
doszliśmy pod Stoha. Tutaj się okazało, iż wypiliśmy za mało kofoli ,
bo młodzież już nas dogoniła i mało tego niemalże w zawrotnym tempie wbiegła
na szczyt.
To był koniec wspinania się na dziś. Schodząc do Stefanovej podziwialiśmy
majestatyczny, wyniosły i skalisty cel naszej jutrzejszej wędrówki – Wielki Rozsutec.
Ufni w naszą kondycję w kierunku Wielkiego Rozsutca wyruszamy dopiero o 9.00 .
Kolejne miłe zaskoczenie weszliśmy na Sedlo Medzirozsutec 10 minut szybciej
niż poprzedniego dnia z niego schodziliśmy. Na przełęczy wykonujemy tradycyjne
pamiątkowe grupowe foto, dopinamy plecaki i w górę. Szlak jest piękny stromy i skalisty,
momentami ubezpieczony drabinami i łańcuchami.
Od razu przypominają się słowa autora przewodników po Ferratach Dariusza Tkaczyka
„ zaczynamy doceniać szorstkość skały i pewność chwytu „.
Trudy wspinania wynagradza widok ze szczytu. Na szczycie nasza koleżanka
„Kozica o ciekawym umaszczeniu” tradycyjnie musi zaliczyć „ najbardziej wystająca
skałę" . Robi się tłoczno pora wracać. Po drodze wśród kosodrzewiny odkryć
mogliśmy nieznane dotąd gatunki fauny „ Płaskobrzuszek Małofatrzański "
i samicę „Niemilca Małofatrzańskiego” .
Po zejściu z gór obiad w Stefanovej i plany na kolejny rok- Niżne Tatry.
Autor : „ Płaskobrzuszek Małofatrzański „